sobota, 21 kwietnia 2018

It ends with us - Colleen Hoover [Malwina]


Cześć!
Dzisiaj przychodzę do Was z książką, której okładka bardzo kojarzy mi się z wiosną.
Przeczytałam ją jednym tchem i muszę przyznać, że podobała mi się bardziej, niż poprzednia książka tej autorki, którą czytałam, czyli Maybe Someday.





"Czasem te osoby, które najmocniej nas kochają, potrafią też najmocniej ranić.

Lily Bloom zawsze płynie pod prąd. Nic dziwnego, że otworzyła kwiaciarnię dla osób, które… nie lubią kwiatów, i prowadzi ją z pasją i sukcesami. Gdy poznaje przystojnego lekarza Ryle’a Kincaida i rodzi się między nimi wzajemna fascynacja, Lily jest przekonana, że jej życie nie może być już lepsze.

Tak mogłaby skończyć się ta historia. Jednak niektóre rzeczy są zbyt piękne, by mogły trwać wiecznie. To, co się kryje za idealnym związkiem Lily i Ryle’a, jest w stanie dostrzec jedynie Atlas Corrigan, dawny przyjaciel Lily. Kiedyś ona była dla niego bezpieczną przystanią, teraz sama potrzebuje takiej pomocy. Nie zawsze jesteśmy bowiem dość odważni, by stanąć twarzą w twarz z prawdą… Szczególnie gdy przynosi ona tylko cierpienie."
 
- Opis z lubimyczytac.pl



 


To w jaki sposób ta książka mną poruszyła jest wręcz nie do opisania.
 Collen Hoover zawarła w powieści swoje własne przeżycia i może dlatego tak dobrze zobrazowała ujęty w niej problem. It ends with us jest niezwykle przejmującą historią o kobietach, które doświadczyły przemocy domowej. O miłości, ale przede wszystkim o cierpieniu, wybaczaniu i żalu.

Powieść pokazuje przede wszystkim, że nie wszystko jest czarne lub białe. Dlaczego kobieta nie odejdzie od mężczyzny, który ją wykorzystuje lub znęca się nad nią? Czy łatwo jest wybaczyć? Czy właściwie, w takiej sytuacji NALEŻY wybaczyć? 

Kiedy czytałam tę książkę nie jeden raz uroniłam łzę. Co dziwne, mimo ciężkiego tematu i smutku wylewającego się ze stron, czytało mi się ją bardzo szybko. Praktycznie przeczytałam ją w jeden dzień. Nie mogę powiedzieć, że to "lekka" lektura, ze względu na jej temat (bo wcale nie jest przyjemnie czytać o tym, co czuje osoba bita we własnym domu przez osobę, którą kocha). Więc powiem, że czytało się ją dobrze.

Uwielbiam język Hoover. Opisy uczuć postaci są świetnie napisane, dialogi podobnie. Jedyny problem mam ze schematami, w które autorka, według mnie, zdaje się wpadać. Sytuacje, w której ktoś okazuje się być kogoś rodziną, a bohaterowie PRZYPADKOWO na siebie wpadają... to po prostu znane mi zagrywki z Maybe Someday - jednej z książek Colleen. Niemniej jednak, nie przeszkadzało mi to zbytnio.

Myślę, że It ends with us dużo uświadamia. Przede wszystkim otwiera oczy na pewne sprawy i zmienia myślenie. Jest to przejmująca, trudna, ale piękna książka. Polecam ją wszystkim.
Podobała mi się znacznie bardziej, niż Maybe someday, którą czytałam w zeszłym roku. Szczerze mówiąc, przy tej pozycji Maybe someday wydaje się być tylko przeciętnym romansikiem. 


 


OCENA:

  ★★★★★★★★★



Po prostu przeczytajcie, naprawdę warto.
Do następnego!









sobota, 14 kwietnia 2018

More Happy Than Not. Raczej szczęśliwy niż nie - Adam Silvera [OLIWIA]


Witajcie! ☺
W ramach akcji book tour, organizowanej przez Anię z instagrama @lahey_reads miałam okazję przeczytać tę książkę i jeśli jesteście ciekawi mojej opinii na jej temat, to zapraszam do dalszej części!

~~~

"W swojej rewelacyjnej debiutanckiej powieści stanowiącej połączenie Zakochanego bez pamięci z Innymi zasadami lata, Adam Silvera zachwyca i porusza do łez.

Po samobójstwie ojca szesnastoletni Aaron Soto nie może się pozbierać i znaleźć szczęścia. Dzięki pomocy swojej dziewczyny Genevieve i zapracowanej matki powoli wraca do siebie. Jednak smutek i blizna na nadgarstku nie dają mu zapomnieć o przeszłości.

Kiedy Genevieve wyjeżdża na kilka tygodni, Aaron spędza ten czas z nowym znajomym. Thomas ma projektor filmowy i nie przejmuje się tym, że Aaron kocha książki fantasy. Jednak ich szczęście nie wszystkim się podoba. Nie mogąc zerwać z Thomasem Aaron zwraca się o pomoc do Instytutu Leteo, chociaż oznacza to, że zapomni, kim naprawdę jest."

- lubimyczytać.pl 


Cieszę się, że miałam możliwość zapoznać się z tą pozycją. Książka porusza naprawdę ważne tematy, o których niektórzy autorzy nie mają odwagi pisać. Homoseksualizm, samobójstwo, tolerancja. Podziwiam za to Adama. 
Książka mnie nie zawiodła – tego jestem pewna, ale nie ukrywam, że mam problem z ocenieniem jej. Historia trochę długo się rozkręcała, początek był naprawdę nudny. Jednak później, kiedy fabuła ruszyła z pełną mocą, nie mogłam się od niej oderwać. Czytałam w szkole po kryjomu pod ławką, więc to coś musi znaczyć!
Styl pisania autora w niektórych momentach był nieco irytujący i w sumie nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego. Po prostu takie wrażenie odnosiłam podczas lektury, ale mimo to książkę bardzo szybko się czytało. Było kilku bohaterów, ktorzy mnie denerwowali swoją postawą i zachowaniem. Po dłuższym namyśle stwierdziłam jednak, że chyba musiało tak być, aby wywrzeć na czytelniku emocje i podkręcić nastrój danej sytuacji. Moim zdaniem Aaron, czyli główny bohater jest bardzo dobrze wykreowany. Doskonale ukazuje obraz człowieka złamanego, który łapie się każdej możliwej deski ratunku. Dużo przeżył i niektóre jego postępowanie czyni go w moich oczach odważnym, szczególnie na końcu.
More Happy Than Not trzyma w napięciu i niektóre zwroty akcji były mistrzostwem świata, czego kompletnie się nie spodziewałam.

Uważam, że każdy wyniesie z tej historii inny morał i myślę, że jest ona pouczająca. Pokazuje poważne problemy ludzi z różnych stron, co daje nam możliwość lepiej zrozumieć co jest ich przyczyną i do czego mogą doprowadzić. Mówi także o seksualności, dorastaniu, odnajdywaniu siebie, akceptacji, konsekwencjach naszych czynów, odpowiedzialności i wielu innych bardzo ważny wartościach. Sądzę, że naprawdę warto się z nią zapoznać.


Końcowa ocena: ★★★★★★★☆☆☆
 
Trzymajcie się i do napisania ♥

sobota, 7 kwietnia 2018

JOHN GREEN POWTÓRZYŁ SUKCES? // ŻÓŁWIE AŻ DO KOŃCA - JOHN GREEN [MALWINA]


Hejka!
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki mojego ulubionego autora, na którego nową książkę jego fani musieli czekać... aż pięć lat!
Bardzo wyczekiwałam jego kolejnej powieści.
Czy udało mu się podbić rynek książek młodzieżowych po raz kolejny?


 


Szesnastoletniej Azie do głowy by nie przyszło, że będzie prowadzić śledztwo w sprawie tajemniczego zniknięcia miliardera Russella Picketta. Jest jednak sto tysięcy dolarów nagrody do zgarnięcia, no i jej Najlepsza i Najbardziej Nieustraszona Przyjaciółka Daisy bardzo chce rozwiązać tę zagadkę!
Dziewczyny wspólnie próbują dotrzeć do Davisa, syna miliardera, którego Aza poznała kiedyś na letnim obozie. Na pozór niewiele ich dzieli, ale tak naprawdę jest to przepaść.
Aza się stara. Stara się być dobrą córką, dobrą przyjaciółką, dobrą uczennicą, a nawet detektywem, jednocześnie zmagając się z obezwładniającymi lękami i dręczącymi myślami, których spirala coraz bardziej się zacieśnia.

- opis z lubimyczytac.pl

 


Chyba wszyscy znają Johna Greena. Mistrz literatury młodzieżowej, znany głównie z powieści "Gwiazd naszych wina" oraz "Papierowe miasta", które zostały zekranizowane. O całości twórczości tego autora opowiem w innym poście, gdy przeczytam wszystkie jego książki (została mi jedna :D ).


Czy John Green powtórzył swój sukces?
 Zdecydowanie mogę powiedzieć, że nie wyszedł z wprawy przez te pięć lat, lecz do genialności "Papierowych miast" czy "Szukając Alaski" troszkę zabrakło. Czego zabrakło? Akcji, wydarzeń. Ciekawego pomysłu na fabułę. W tym przypadku jest niestety... dość nudnawa, a zakończenie mocno rozczarowuje.

Jednak mimo to czytało się książkę bardzo przyjemnie, dzięki lekkiemu pióru autora oraz głównej bohaterce, która jest jej narratorką. Aza jest cudownie wykreowana. To idealna bohaterka, którą łatwo polubić. Znacznie trudniej jest się z nia utożsamić, ponieważ... dziewczyna cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. John Green pięknie opisał uczucia postaci oraz w jaki sposób owe zaburzenie "działa". Na dodatek autor oddał w tej powieści swoje własne przeżycia, ponieważ on sam cierpi na OCD.

Green jest mistrzem kreowania postaci. Dlatego każdy ważny dla fabuły bohater jego książek (jak choćby wyżej wymieniona Aza czy Margo, Quentin, Miles, Alaska, Augustus...) jest bardzo dobrze opisany. Jednak do mało istotnych postaci autor nie przykłada się wcale. Występują one raczej jako tło dla głównego bohatera i jego historii. W tym przypadku nie było inaczej, miałam wrażenie, że nie wiem nic o innych postaciach, niż Aza. 

Co do zakończenia - dla mnie jest z jednej strony na plus, z drugiej na minus. Tego jednak wam nie wytłumaczę, musicie sami się przekonać jak do was trafia.
Mimo małych minusów tej książki, jak choćby nie rozwijanie postaci drugo/trzecioplanowych czy średni pomysł na historię i jej przebieg, bardzo mi się podobała. Polecam ją każdemu fanowi twórczości Greena!




OCENA:

★★★★★★☆☆



Czytaliście "Żółwie aż do końca"? Jak Wam się podobała?
Lubicie twórczość Greena, a może wręcz przeciwnie?
Dajcie znać  :)

                      





sobota, 31 marca 2018

Moja fotograficzna inspiracja? // Make photography easier - Katarzyna Tusk [Oliwia]


Witajcie! Na samym początku chciałabym wam życzyć zdrowych i wesołych Świąt. Mam nadzieję, że spędzicie je z bliskimi wam osobami. :)
A teraz przechodząc już do dzisiejszego wpisu, jakiś czas temu na promocji w empiku znalazłam tę oto książkę, która od razu przykuła moją uwagę, ponieważ czytam dużo książek o fotografii, które są mi potrzebne na zajęcia, a o tej nigdy nie słyszałam. Jeśli jesteście ciekawi mojej opinii to zapraszam do dalszej części!

 ~~~

"Nowa książka Katarzyny Tusk, popularnej blogerki i autorki świetnie przyjętego przez czytelników "Elementarza stylu" zdradza sposoby, dzięki którym zdjęcia na jej blogu robią taką furorę. Fotografując od lat nauczyła się na własnych porażkach i sukcesach, że każdy, niezależnie od jakości sprzętu, może robić dobre zdjęcia i samemu ładnie na nich wyglądać. Ciekawie i przystępnie, bez technicznych zawiłości, opisuje swoje zawodowe sekrety, triki i metody, które pomogą każdemu zrozumieć, na czym polega tajemnica pięknej fotografii. Po tej lekturze wasze zdjęcia, te z wakacji, kulinarne, a nawet selfie z telefonu, będą po prostu dużo lepsze."

- lubimyczytać.pl 


Nie oczekiwałam od tej książki zbyt wiele. Zaczęłam ją czytać z myślą, że to nie jest rodzaj literatury z której uda mi się wynieść niewiadomo ile, ale sięgnęłam po nią by zaczerpnąć inspiracji - co okazało się trafnym pomysłem. Make photography easier jest dla czytelników, którzy naprawdę niewiele wiedzą o fotografii i chcą wejść w ten świat w jakiś przyjemny i lekki sposób, o ile można to tak nazwać. Niestety, jeśli znasz chociaż te podstawowe zasady to treść tej książki będzie dla ciebie oczywista. Niemniej jednak zdjęcia, które są w niej zamieszczone bardzo mnie zainspirowały i za pomocą moich obserwacji, mogłam wyciągnąć kilka ciekawych wniosków. Książka jest ślicznie wydana i bardzo przykłuwa uwagę swoim minimalizmem. Plusem jest również, że bardzo szybko się czyta.

Podsumowując, jeśli szukasz inspiracji i chcesz poczytać kilka prostych rad napisanych w przystępnym dla każdego języku, to polecam sięgnać po tę pozycję. Jeżeli natomiast chcesz znacznie podszkolić swoje umiejętności fotografowania i robić to profesjonalnie, to lepiej zdecyduj się na inną lekturę o tej tematyce.




Końcowa ocena:
★★★★★★☆☆☆☆

Trzymajcie się i do napisania ♥
 

niedziela, 25 marca 2018

HEJTUJĘ KSIĄŻKI? // JESTEM HEJTEREM BOOK TAG [MALWINA]


Hejka!
Witam w kolejnym poście, tym razem wyleję wiadro nienawiści na różne książki.
Mam nadzieję, że nie zostanę zlinczowana :D




1. Co ja czytam — książka z błędami logicznymi.

 Od razu pomyślałam o "Przeklętym dziecku" oraz serii "Niezgodna". W przypadku Harry'ego Pottera, cóż w tej książce roiło się od tego typu błędów, jakby autorka zapomniała co napisała w poprzednich częściach serii. Natomiast "Niezgodna"... ta trylogia po prostu olewa wszelkie prawa fizyki, zresztą nie tylko.


2. A ta/ten tu czego?! - książka z irytującym głównym bohaterem.

Tutaj mogłabym wymienić wiele powieści. Myślę, jednak, że na szczególną uwagę zasługuje główna bohaterki książki "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno". Jest nie tylko idiotką, ale także idiotką bez charakteru i ciekawej historii.
Na wyróżnienie w tej kategorii zasługuje także Tris z "Niezgodnej" (ponownie) oraz Eadlyn z serii "Rywalki".


3. Grafomania — powieść z denerwującym stylem autora: denne dialogi, nudne opisy lub po prostu słaby warsztat.

Po chwili namysłu przyszła mi do głowy seria "Naznaczona" autorstwa Kristin Cast i P.C. Cast i to jest to! Dialogi sztuczne, opisy to dramat i... myślę, że jak najbardziej pasuje do tej kategorii.


4. No i po co to było? - drugi tom, który nie dorównał pierwszemu.

Ojoj. Tutaj niestety mogłabym wymienić wiele tytułów.
W szczególności "Szturm i grom", będący kontynuacją "Cienia i kości". Jeszcze bardziej pasowałoby mi, gdyby chodziło o słabszy trzeci tom, ponieważ według mnie "Ruina i rewolta" jest najgorsza z tych trzech części i w porównaniu z drugim tomem stoi naprawdę nisko...
Ten sam problem mam z "W pierścieniu ognia", który był kontynuacją "Igrzysk Śmierci". Mimo, że cała trylogia jest świetna, to drugi i trzeci tom były o wiele słabsze niż pierwszy. Według mnie może lepiej byłoby napisać tylko jedną książkę o igrzyskach.


5. Schowaj ten czerwony dywan! - książka niezasłużenie popularna.

Saga "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a", "Niezgodna" po raz kolejny, "Zmierzch" oraz "Mleko i miód", które było po prostu dobre. Żadna z tych książek nie prezentuje niczego wybitnego.





6. Tak złe, że aż dobre – guilty read.

"Rywalki", "Dwór cierni i róż" oraz seria "Klątwa tygrysa". Te książki po prostu nie wymagają myślenia od czytelnika, są leciutkie w odbiorze i po prostu przyjemne. Uwielbiam te serie, może wstyd przyznać, bo nie jest to wybitna literatura.


7. Dobranoc, pchły na noc – książka, nad którą można zasnąć.

"Krzyżacy", których męczyłam w piątej klasie podstawówki. Do tego "Trzynaście razy Katherine" , które mnie niesamowicie zawiodło i "Mroczne umysły".


8. A to co, farba się wylała? – brzydka, irytująca okładka.

Polskie wydania książek Johna Green'a... szkoda słów. Do tego książki z serii "Darów anioła", to jest dramat, szczególnie napisy.


9. No i gdzie ten suspens? - książka do bólu przewidywalna.

"Szklany tron", "Zmierzch", "Niezgodna", "Rywalki". Te tytuły od razu wpadły mi do głowy po przeczytaniu pytania.





Jestem ciekawa jak wy odpowiedzielibyście na ten TAG.
Zgadzacie się z moimi propozycjami książek czy może zbyt surowo je oceniłam?
Piszcie!






sobota, 17 marca 2018

HARRY POTTER BOOK TAG ⚡ [MALWINA & OLIWIA]


Hejka! Dzisiaj przychodzimy do was z nieco innym wpisem niż zwykle. Postanowiłyśmy odpowiedzieć na pytania tego tagu, ponieważ obie bardzo lubimy serię o słynnym czarodzieju, więc jeśli jesteście zainteresowani to zapraszamy do dalszej części. :)

~~~

1. Ulubiona książka. 

M: Zdecydowanie "Kamień filozoficzny" oraz "Więzień Azkabanu". Pierwszą część uwielbiam, ponieważ to ona wprowadziła mnie w świat Harry'ego Pottera, poznaliśmy większość postaci, miejsc, Hogwart i prawa rządzące światem magii. Trzecią część natomiast darzę taką sympatią ze względu na Lupina, wątek podróży w czasie oraz patronusy.

O: Książę Półkrwi. Uwielbiam klimat w tej książce i bardzo się cieszę, że w tej części rozwinęły się moi ulubieni bohaterowie.

2. Ulubiony film.

M: Szczególnie lubię ostatnie trzy części - "Księcia Półkrwi" i "Insygnie Śmierci". 

O: Jestem powtarzalna: Książę Półkrwi.

3. Najmniej ulubiona książka.

M: "Zakon feniksa"! Przez tę książkę ciężko mi było przebrnąć, ponieważ była po prostu... nudna. W dodatku pojawiła się tam Umbridge, która wyjątkowo mnie denerwowała.

O: Odpowiem jak większość - kocham wszystkie, ale może Zakon Feniksa najmniej. 

4. Części książek/filmów przy których płakałaś.

M: - "Czara ognia" - Scena pośmierci Cedrika, kiedy Harry wraca z jego ciałem i wszyscy się orientują, że Cedrik nie żyje. Moment, w którym jego tata to sobie uświadamia...  
- "Książę Półkrwi" - Śmierć Dumbledore'a oraz scena kolejna, gdy uczniowie podnoszą różdżki, przelatuje Fawkes... 
- "Insygnia Śmierci" - Wydaje mi się, że w tym przypadku płakałam jedynie na filmach. Przy scenie ze wspomnieniami Snape'a dot. jego miłości do Lily i jego prawdziwej twarzy oraz scena ukazująca martwych Lupina i Tonks... 

O: Czara Ognia, Zakon Feniksa, Książę Półkrwi i Insygnia Śmierci.

5. Jakbyś mogła być z dowolnym bohaterem to kto by to był?

M: Myślę, że byłby to Cedrik. Okej, uwielbiam Dracona Malfoy'a, jednak znając jego charakter, nie chciałabym wiązać się z osobą jego pokroju. Cedrik był super.

O: Draco Malfoy, bo to Draco Malfoy.

6. Ulubiona postać.

M: Hermiona Granger, z którą się utożsamiam, ponieważ tak jak ja uwielbia czytać książki i bardzo przykłada się do nauki.  Po za nią uwielbiam Dracona Malfoy'a, Snape'a, Lunę oraz Lupina.

O: Draco Malfoy (wiem, nie jestem wcale przewidywalna). Ale oprócz niego kocham też Snape'a i Dumbledore'a.

7. Jaki byłby twój patronus? 

M: Według testu z Pottermore byłby to szczur. 

O: Kiedyś pomyślałam sobie, że wilk, ale Pottermore najpierw przydzielił mi jakiegoś kota a za drugim razem kreta.



8. Jakbyś mogła mieć czarną różdżkę, kamień wskrzeszenia lub pelerynę niewidkę, to co byś wybrała?

M: Gdy przeczytałam to pytanie od razu pomyślałam o pelerynie niewidce, jednak po dłuższym zastanowieniu myślę, że wybrałabym kamień wskrzeszenia. Mogłabym przywrócić do życia kochaną przeze mnie osobą, a to jest warte wszystkiego.

O: Pelerynę niewidkę.

9. W jakim byłabyś domu?

M: Według Pottermore - w slytherinie. W sumie pasuje mi to, jakoś zawsze utożsamiałam się z tym domem.

O: Slytherin.

10. Jakbyś mogła spotkać dowolną osobę z obsady filmowej, kto by to był?

M: Tom Felton, Emma Watson i Helena Bonham Carter.

O: Zawsze mówiłam, że Alan Rickman, który był wybitnym aktorem. Teraz powiem, że Tom Felton, Daniel Radcliffe lub Emma Watson.

11. Czy grałaś w gry komputerowe?

M: Niestety nie.

O: Tak. We wszystkie poza Insygnią.

12. Na jakiej pozycji w quidditcha byś grała?

M: Chyba na żadnej. Żaden ze mnie sportowiec - niestety lub stety.

O: Jestem indywidualistką, więc myślę, że byłabym szukającym.

13. Czy podobało ci się zakończenie serii?

M: Niby tak, ale nie do końca. Podobało mi się to, że dobro zwyciężyło, tak jak powinno być. Natomiast fakt, iż zginęło wiele cudownych postaci jak np. Tonks, Lupin, Snape, Moody... już mi się nie podoba. Tak samo jak to z kim złączyli się główni bohaterowie. Jestem wielką przeciwniczką Romione oraz Hinny i uważam, że najlepiej byłoby, gdyby Harry z Hermioną byli razem. 

O: Cóż, powiem tak: Na początku nie mogłam wybaczyć Rowling, że Draco nie był na końcu z Hermioną, ale po przeczytaniu pewnego opowiadania jestem to w stanie wybaczyć i zaakceptować.

14. Ile dla ciebie znaczy Harry Potter?

M: Jest to jedna z moich ulubionych serii. Uwielbiam czytać fanfiki Dramione i powracać do książek co jakiś czas.
  
O: Harry Potter to duża część mojego dzieciństwa, setki godzin spędzonych na czytaniu książek, słuchania soundtracku i oglądaniu filmów o Harrym Potterze. Także znaczy dla mnie wiele, mam do całej serii ogromny sentyment.     



Będzie nam bardzo miło jeśli znajdziecie czas i napiszecie swoje odpowiedzi w komentarzach.
Do napisania!


  

zdjęcia: Oliwia 

sobota, 10 marca 2018

DRARRY W KSIĄŻCE? // Nie poddawaj się - Rainbow Rowell [Oliwia]


Witajcie!
Przychodzę dzisiaj do was z pierwszym marcowym postem i mam nadzieję, że nie ostatnim. Chciałabym opowiedzieć wam kilka słów o tej ciekawej pozycji. Zapraszam do dalszej części.

~~~

"Ulubiony książkowy bohater znanej z „Fangirl” Cathy powraca z własną historią.

Simon Snow rozpoczyna właśnie ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Nie żeby przez ostatnie kilka lat jakoś bardzo się podszkolił – wciąż słabo radzi sobie z różdżką, w dodatku nieustannie coś podpala albo sam wybucha. Na domiar złego porzuca go dziewczyna, a jego mentor nie daje znaku życia. Simon zupełnie nie wie, dlaczego akurat on uznawany jest za najpotężniejszego czarodzieja, skoro każde z jego życiowych przedsięwzięć to porażka.
Ale gdy w Świecie Magów zaczyna wrzeć, Simon musi sprostać wyzwaniu i zapanować nad sytuacją. Nie pomaga przeczucie, że Baz, jego współlokator, a zarazem największy wróg, prawdopodobnie knuje coś za jego plecami.

„Nie poddawaj się” to powieść o magii, duchach, miłości i tajemnicy. Jest w niej tyle pocałunków i sekretów, ile można się spodziewać w książce Rainbow Rowell, autorki „Fangirl”, ale pojawia się tu znacznie więcej wampirów i innych potworów."


- lubimyczytać.pl 


Zacznę od tego, że przed przeczytaniem tej książki nie miałam okazji zapoznać się z Fangirl, ale z tego co zdążyłam wywnioskować nie miało to większego znaczenia. 
Bohaterowie Nie poddawaj się są kreowani na odpowiedników postaci z Harry'ego Pottera. Simon - Harry, Baz - Draco itd. Szczerze? Gdybym nie dowiedziała się o tym przed sięgnięciem po tę lekturę, nie jestem pewna czy spostrzegłabym jakieś uderzające podobieństwo. Nie chodzi mi tutaj o to, że Simon jest nazywany Wybrańcem, a Baz jego wrogiem. Bardziej o to jak autorka ich stworzyła, czyli dialogi, myśli i zachowanie nie przypomina mi żadnego z bohaterów słynnej serii Rowling. Mimo to polubiłam głowne postacie, byli ciekawi i podczas czytania naprawdę im kibicowałam.
Jeśli chodzi o podobieństwo wykreowanego świata - tu już wygląda to trochę inaczej. W pewnych aspektach szkoła do której uczęszczają bohaterowie Nie podawaj się jest bardzo podobna, ale nie jest to to samo co Hogwart. Oczywiście mamy też inne stworzenia, zjawiska, zaklęcia i wiele innych niż w Harrym i sądzę, że wyszło to tej książce na dobre.
Niektóre absurdy w tej powieści były aż zabawne. Przykładem tego jest Szorobur, czyli odpowiednik Voldemorta. Zawsze gdy pojawiała się jakaś scena z nim to nie wiem dlaczego, ale chciało mi się śmiać.
Styl autorki jest bardzo przeciętny i niejedne opowiadanie czytane przeze mnie na wattpadzie były lepiej napisane od tej książki. W recenzjach inne osoby często pisały, że szybko i przyjemnie czytało im się tę pozycję. Ja niestety nie podzielam tych doświadczeń i sądzę, że nie jest to wina samej historii, ale poziomu pisania jaki Rainbow Rowell zaprezentowała. Nie było to jakieś tragiczne, ale spodziewałam się czegoś lepszego.
Podsumowując, czy potrzebny nam jest odpowiednik Harry'ego Pottera? Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami. Moim zdaniem nie, ale sądzę też, że istnieją osoby, którym Nie poddawaj się może się bardziej spodobać niż mi. Jeśli chcę poczytać fanfiction to to zrobię, a niekoniecznie kupuję książkę, która ma mi to zastąpić

 

Końcowa ocena:
★★★★★★☆☆☆☆

Trzymajcie się i do napisania ♥


Autorka: Oliwia 
Data: 10.03.2018

piątek, 19 stycznia 2018

Zostań, jeśli kochasz \\ Gayle Forman [Malwina]


Cześć!
Muszę Wam się przyznać, że w tym miesiącu czytanie idzie mi dość... opornie.
Jak na razie przeczytałam tylko dwie książki, za to o wiele więcej czasu poświęcam pisaniu.
Na dziś przygotowałam recenzję jednej z ostatnich powieści przeczytanych w 2017 roku.
Mowa o "Zostań, jeśli kochasz" autorstwa Gale Forman.
Zapraszam do czytania :)

 

"Mia straciła wszystko. Czy miłość pokona śmierć?

Po tragicznym wypadku, w którym zginęli jej najbliżsi, Mia trwa w stanie dziwnego zawieszenia. Musi podjąć decyzję, czy walczyć o odzyskanie przytomności, czy też poddać się i umrzeć. Próbując rozstrzygnąć ten dylemat, wspomina dotychczasowe życie.

Poruszająca książka o dającej wsparcie rodzinie, przyjaźni, samotności i znajdowaniu swego miejsca na ziemi, o umiejętności żegnania się z przeszłością i przyjmowania tego, co nadchodzi. "Zostań, jeśli kochasz" opowiada o potędze miłości i wyborach, których każdy z nas musi dokonać."

- opis pochodzi ze strony lubimyczytac.pl



Słyszałam o tej pozycji wiele negatywnych opinii, jednak mojej przyjaciółce (od której pożyczyłam tę książkę) się bardzo podobała. Miałam ochotę przeczytać "Zostań, jeśli kochasz" głównie dzięki obejrzeniu filmu, który wręcz pokochałam. 
Książka mnie ani nie zachwyciła, ani nie była zła. Była po prostu przeciętna.
Czytało się przyjemnie i szybko, pomysł był dobry, ale... czy to nie za mało na miano bestsellera?
Historia Mii była ciekawa do pewnego momentu. Początkowo wręcz pochłaniałam strony, nawet uroniłam łzę, tak jak w przypadku filmu. Jednak im dalej w las, tym więcej drzew... Z czasem książka staje się coraz nudniejsza i bardzo się ciągnie. Zakończenie mnie rozczarowało, mimo, iż wiedziałam, jak potoczyła się fabuła filmu. Liczyłam na coś więcej, na zaskoczenie, zwrot akcji, cokolwiek co sprawi, że historia znów mnie do siebie przekona. Tak się nie stało.

Mimo, że Adam i Mia to typowa para "szarej myszki i złego chłopaka" to ich polubiłam. Chyba nawet bardziej od nich polubiłam Kim, czyli przyjaciółkę głównej bohaterki. Trochę bolało mnie to, że Mia bardziej myślała o tym czy Adam przyjedzie do szpitala, niż o wypadku i obrażeniach jej rodziny.
Nie umiałam utożsamić się z bohaterką, która zbyt szybko pogodziła się z losem i myślała o sprawach przyziemnych.

 Akcja książki strasznie się ciągnęła. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron podobało mi się to, ale później miałam wrażenie, że autorka na siłę wymyśla kolejne zdarzenia, które chce opisać. Wydaje mi się, że miała pomysł na historię, ale nie umiała tego dobrze napisać. Czytanie kolejnych przemyśleń Mii przez ostatnie pięćdziesiąt stron było po prostu męką i wątpię czy sięgnę po kolejną część.

 

Uważam, że książka nie zasłużyła na wysokie oceny i zachwyt, a już na pewno na umieszczenie jej na liście bestsellerów. Większość czytało się przyjemnie, ale nic po za tym. Nie powala - przeciętniak. 


OCENA: ★★★★★★☆☆☆☆

 


A Wy czytaliście "Zostań, jeśli kochasz"? Jak Wam się podobała?
Może druga część jest lepsza i warto, jednak po nią sięgnąć?
Dajcie znać.

   















piątek, 12 stycznia 2018

Maybe someday // Colleen Hoover [Malwina]


Witajcie w Nowym Roku!
Dziś przychodzę do Was z recenzją pierwszej przeczytanej przeze mnie książki w 2018 roku.
Książka Maybe someday była moim pierwszym zetknięciem się z autorką jaką jest Collen Hoover i muszę powiedzieć, że udanym.



On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.
Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.
Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce…

„Maybe Someday” to opowieść o ludziach rozdartych między „może kiedyś” a „właśnie teraz”, o emocjach ukrytych między słowami i o muzyce, którą czuje się całym ciałem.

- opis książki pochodzi z lubimyczytac.pl




Właściwie nie wiem jak mam ubrać w słowa to co chcę przekazać. Powieść jest przede wszystkim o muzyce i miłości, ale porusza wiele innych kwestii, jak np. zdrada i przyjaźń.
Muszę przyznać, że zaczynając tę książkę, miałam bardzo duże wymagania wobec niej. W końcu wiele dobrego słyszałam o Colleen Hoover i wiele jej powieści chciałabym przeczytać. Trochę bałam się rozczarowania zaczynając książkę, ponieważ wydawała mi się nieco banalna, ale... im dalej tym lepiej.

Uwielbiam wątki miłosne w książkach, ale po te, w których miłość gra pierwsze skrzypce, raczej nie sięgam. Dlaczego? Ponieważ bardzo często wydają mi się nudne. W tym wypadku było inaczej; wkręciłam się w relacje pomiędzy bohaterami i pochłaniałam kolejne strony, żeby jak najszybciej dostać odpowiedź na najważniejsze pytanie: będą razem czy nie?!

Mimo, że przewidziałam zakończenie (jak to w romansach bywa), w historii wiele rzeczy mnie zaskoczyło. Niektóre momenty sprawiały, że musiałam odłożyć książkę, wziąć wdech i wydech, po czym wrócić do czytania. Przy niektórych scenach wzruszałam się, uśmiechałam do siebie lub marszczyłam brwi ze złości. Zdecydowanie pani Hoover potrafi świetnie opisywać uczucia bohaterów.

A propos bohaterów - są świetni. W szczególności dwójka głównych bohaterów oraz to jak ich relacja stale ewoluuje i zmienia się. Postać Warrena i jego głupie teksty również przypadły mi do gustu. Każdy bohater został z jakiegoś powodu umieszczony w tej historii i miał za zadanie jakąś rolę w niej odegrać. Brakowało mi trochę brata Ridge'a - Brennana, no ale nie będę narzekać, swoje pięć minut dostał. Zdarzały się momenty, w których nie rozumiałam zachowań bohaterów i mimo, że jako tako zostały ono wytłumaczone, raczej tego nie kupiłam.

Podobał mi się sposób przedstawienia przez autorkę pewnych chorób i niepełnosprawności. Nie chcę zdradzać niczego, więc powiem tylko tyle, że nie spodziewałam się tak dobrego opisu postrzegania świata przez osobę niepełnosprawną. Pod tym względem Maybe someday plasuje się na wysokie miejsce na podium, zaraz obok Pieśni Dawida, poruszającej problem utraty wzroku i autyzmu.

O stylu pisania pani Hoover powiem tylko tyle, że jest przyjemny i prosty, ale jednocześnie opisy są tak magiczne, niczym u Sarah J. Maas. Z tym, że ta druga autorka opisuje w ten sposób wykreowany przez siebie świat pełen magii, a Colleen Hoover szarą rzeczywistość i robi to w taki sposób, że porusza serca. Nie żartuję.





OCENA: ★★★★★★

Podsumowując: pierwsze zetknięcie z twórczością Colleen Hoover spodobało mi się. Jeśli wszystkie romanse by tak wyglądały, z pewnością bym po nie sięgała częściej.





czwartek, 4 stycznia 2018

Królestwo Kanciarzy // Leigh Bardugo [Oliwia]


Witajcie!
Po sześciu miesiącach od przeczytania tej książki jestem gotowa na przedstawienie mojej opinii o drugim tomie Szóstki Wron [ tutaj recenzja pierwszej części --> klik ].

UWAGA: W recenzji znajdują się spoilery dotyczące Szóstki Wron, dlatego jeśli jeszcze nie czytaliście a macie w planach to polecam zapoznać się najpierw z tamtą recenzją, a tu wrócić jak skończycie czytać książkę. Nie chciałabym zepsuć wam przyjemności czytanie pierwszego tomu! :)

~~~

"Kaz Brekker i jego ekipa dopiero co przeprowadzili skok przekraczający najśmielsze wyobrażenia. Zamiast jednak dzielić sowite zyski, muszą walczyć o życie. Zostali wystawieni do wiatru i poważnie osłabieni; dokucza im brak funduszy, sprzymierzeńców i nadziei.

Na ulicach miasta trwa wojna. Wzajemna lojalność w obrębie ekipy – i tak już krucha i wątpliwa – zostaje wystawiona na ciężką próbę. Kaz i jego ludzie muszą się postarać, żeby znaleźć się po stronie zwycięzców. Bez względu na koszty."

- lubimyczytać.pl



Po zakończeniu w Szóstce Wron od razu musiałam sięgnąć po Kanciarzy. Od samego początku przeczuwałam, że ta książka złamie mnie totalnie. Oczywiście nie myliłam się.
Jestem pełna podziwu dla autorki, która stworzyła coś niewyobrażanie genialnego. Wszystko w tej historii jest dopracowane i niesamowicie spójne.

Zacznę od Ketterdamu, czyli miasta w którym dzieje się cała akcja powieści. Po skończeniu pierwszego tomu miałam ogromną nadzieję, że w Kanciarzach będzie bardziej to miejsce rozwinięte, ponieważ chciałam je bardziej zrozumieć, poznać te najciemiejsze zakątki 'krainy' złodziei, szumowin i hazardzistów. Opis miejsca wyszedł Bardugo idealnie. Klimat jaki tam panuje jest wręcz namacalny i dzięki temu naprawdę wierzymy w Ketterdam.

Przejdę teraz do bohaterów, których w tej części jeszcze bardziej pokochałam. Kaz Brekker ma specjalne miejsce w moim sercu. Nie potrafię wyrazić słowami fenomenu i geniusza jego postaci. Historia Kaza, to jak się zachowywał i mówił pełniło spójną całość, co nadawało mu realizmu.
W Królestwie Kanciarzy wszystkie postacie niesamowicie się rozwinęły. Stosunki między nimi rozkładają na łopatki. Kibicowałam im wszystim, ale to Kaz i Inej najbardziej mnie zachwycili. Podczas czytania nie było chwili, żebym o nich nie myślała.
Nie da się przejść wokół naszej szóstki wron obojętnie. Po prostu fenomenalna kreacja bohaterów. Kolejna świetna robota, Bardugo!

Akcja ma takie same tempo na przestrzeni całej powieści, przez co czyta się to błyskawicznie. Czytelnik po prostu nie może się oderwać od lektury, bo boi się o bezpieczeństo postaci i co się może wydarzyć, a jednocześnie jest bardzo tego ciekawy. Niektóre zwroty akcji naprawdę przyprawiały o gęsią skórkę!

Literacka strona tej pozycji jest również fantastyczna. Muszę przyznać, że pokochałam ten styl pisania dopiero w tej części. Widać postęp autorki, co mnie bardzo cieszy.

Na sam koniec mogę tylko oznajmić, że nienawidzę Leigh Bardugo za to co ze mnie zostało, po przeczytaniu tej książki. Mimo wszystko to taka pozytywna nienawiść, tylko tam mogę to nazwać. Mogłabym napisać o tej pozycji referat na milion stron jaka to ona nie jest cudowna, ale nie będę Was zanudzać! Mam nadzieję, że wymieniłam te najważniejsze walory drugiego i już ostatniego tomu oraz że przekonałam Was do zapoznania się z Królestwem Kanciarzy, bo naprawdę warto. Jeśli szukasz dobrej fantastyki z świetnymi bohaterami i niesamowitym miejscem akcji to ta duologia jest dla Ciebie idealna.



Końcowa ocena: ★★★★★★★★★
Trzymajcie się i do napisania ♥

Autorka: Oliwia 
Data: 03.01.2018